Sędziowie - Wikiźródła, wolna biblioteka
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Sędziowie | |
Podtytuł | Tragedya | |
Wydawca | nakładem autora | |
Data wydania | 1907 | |
Druk | Drukarnia W. L. Anczyca | |
Miejsce wyd. | Kraków | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: ![]() ![]() ![]() | |
| ||
Indeks stron | ||
![]() |
SĘDZIOWIE TRAGEDYA NAPISAŁ STAN. WYSPIAŃSKI
ODBITO W DRUKARNI W. L. ANCZYCA NAKŁADEM AUTORA KRAKÓW 1907 SKŁAD W KSIĘGARNI GEBETHNERA
DRUK UKOŃCZONO 10-EGO PAŹDZIERNIKA ROKU 1907
RZECZ DZIEJE SIĘ NA WSI Wieczór. Obszerna izba karczemna z nizkim belkowanym pułapem, cała bielona siwo, obrypana, zbrudzona, z czarnym lampasem przy ziemi; podłoga gliniana ubita. W głębi, pośrodku ściany drzwi nizkie, jednoskrzydłowe, wiodące do sieni; a po przez długą ciemną sień widać drzwi drugie, wiodące na gościniec. W ścianie głębnej, z lewej strony drzwi, wielkie czteropolowe okno podwójnie zaszklone od sąsiedniego alkierza, zasłonięte od wewnątrz rozwieszoną płócienną firanką. W ścianie po lewej drzwi od tegoż alkierza. Ściana z prawej strony drzwi środkowych oraz cała ściana po prawej zastawiona szafkami z mnóstwem szufladek i półek, lakierowanemi brązową farbą. Przed szafami lada, obita blachą, z obejściem; a zaś cała ta część obstawiona drewnianemi kratami malowanemi zielono. Tuż, od przodu drzwi małe do komory. Na słupkach odgrodzenia rozwieszone tablice loteryjne blaszane, zczerniałe i zrudziałe z popisanemi kredą liczbami oraz szyld zatknięty na nóżce żelaznej, wyobrażający na cytrynowo żółtem tle czarnego dwugłowego orzełka. Z lewej, u samego przodu stół, otoczony ławkami z oparciem w balaseczki toczone; wszystko lakierowane zielono. Pod ogrodzeniem cebrzyk, konewka, niecki. Na słupku, przy kratach, zawieszona lampa kuchenna, słabo oświetla całą izbę. Nade drzwiami wiodącemi do sieni oleodrukowy, poczerniały portret Cesarza w wieku młodzieńczym w białym uniformie z pąsową wstęgą przez piersi. SAMUEL (wielki, barczysty, w obszernej żółto brązowej atłasowej jupicy; w aksamitnych orzechowych spodniach; w białych pończochach, czarnych trzewikach z klamrami; głowa obrośnięta włosem siwym, brązowa; czoło żółte; peisy w lokach; wielka futrzana czapka) (siedzi nad księgami i pisze i liczy) JOAS (patrzy mu w twarz) (skrzypce ma przed sobą na stole, których strun dłonią dotyka, zlekka je potrącając) NATAN (wchodzi; drzwi do ciemnej sieni pozostają otworem) SAMUEL (zamyka księgi, składa zatłuszczone papiery i kwity do skrzynki, którą zawiera kluczem i wynosi do alkierza) (po chwili w oknie w alkierzu widać w sąsiedniej izbie brązowe wiszące zapalane świeczniki szabasu) JEWDOCHA (wchodzi, skrapiając glinianą podłogę z lejka blaszanego; zamiata izbę wierzbową miotłą; spodnicę ma zakasaną po kolana, rękawy po łokcie; chustka zawiązana na głowie, przysłania zupełnie czoło jej i oczy) NATAN (w czarnym kaszkiecie, szarym chałacie ubłoconym, pod którym czarna kurta; złoty łańcuch zegarka, spinający obydwie kieszenie kamizelki; szare spodnie w czarne pasy zawinięte na surowych butach z cholewami; twarz smagła, z lekka obrośnięta; włos czarny, gęsty, skręcony, pejsy schowane pod kaszkiet; usiada na stole, w miejscu gdzie były rozłożone księgi starego; ubłocone buty opiera o ławę, łokcie wsparł na kolanach, głowę podparł oburącz i wodzi po izbie oczyma za Jewdochą). JOAS (klęcząc na ławie, łokcie wsparł o stół, głowę na rękach, osłaniając twarz dłońmi ze stron obu; tak, pochylony nad skrzypcami, patrzy w Natana szeroko rozwartemi jasnemi oczyma; włos rudy o złotawym połysku, na tyle głowy przykryty jarmułką aksamitną czarną; peisy skręcone w loki. Cera przeświecająca, różowa i biała; biała koszula, czerwoną wstążką pod szyją w kokardę spięta; rękawy od koszuli nie zapięte, odsłaniają chude, wątłe ciało; obszerne orzechowe aksamitne spodnie krótkie na szelkach w krzyż przepiętych; bose łydki i haftowane pantofelki bez napiętków). JOAS Twarz się ojcowa łagodzi NATAN Jak ty jeszcze głupi. JOAS Bracie, mnie jasność przejmywa Co ci jest? Joas!!? — Skończona NATAN Myślisz ty, że Bóg tobie gada? JOAS Że Bóg przezemnie ostrzega NATAN To ty masz Boga w arendzie? JOAS On zrywa się wszędzie; NATAN Ty sędzia?! Ty się pogniewał JOAS Przecie ja widzę. NATAN Wilcza nora tu. Tam ogromne obszary. JOAS Może, bracie, nor wilczych mrowisko? NATAN Wielki świat! JOAS Piękny jest? NATAN Miasta olbrzymy! JOAS Jako Jeruzalem święta, NATAN Wielkie wody, kamiennymi mosty JOAS Więc Sprawiedliwość zwycięża NATAN Każdy dla siebie żyje. Sam się broni. JOAS Więc Bóg mocniejszym oręża NATAN Dawid? Bracie? Są prorocy nowi, JOAS Są święci?! NATAN Wytrącili harfę Dawidowi. JOAS To są bracie prorocy przeklęci! DZIAD (w łachmanach z grubych worków, obwieszony różańcami; z torbą skórzaną; obrośnięty, czarny; włosy długie umazane tłuszczem) (rozmawia z Jewdochą w sieni) Daj Ty Boże zdrowie, dziecko, — JEWDOCHA Czyście może szli ze śpiewką? DZIAD Szedłem pod ten dom ze śpiewką; JEWDOCHA Z waszych oczu krew pocieka DZIAD Mnie za progiem trumna czeka SAMUEL (wychodzi z alkierza) Odejdź! — (Jewdocha odchodzi) Czegóż ty włóczęgo (Joas odchodzi do alkierza; Natan odchodzi przez sień w pole) DZIAD Patrzę, jak się gady lęgą. SAMUEL Znam i nie znam. Kto pamięta? DZIAD Pamięć dręczy mnie przeklęta SAMUEL Tyś to gazda? DZIAD ...Dola święta! SAMUEL Odejdźcie, — wyście napici. DZIAD Ja bólem, goryczą pijany. SAMUEL I złość wilcza, co z oczu wam świci. DZIAD Ty strachem napiętnowany. SAMUEL Żeście sami mienie mi sprzedali. DZIAD Żeś mię gnębił biedaka, — lichwiarzu. SAMUEL Żeście własną sprzedali rodzinę. DZIAD Żeś mi dziecko pohańbił w niewoli. SAMUEL Żem przygarnął sierotę dziewczynę. DZIAD Że ssiesz wszystką jej pracę i siłę, SAMUEL To ją zabierz i idź przedajniku. DZIAD Musisz zwrócić jej wszystko zgrabione. SAMUEL Więc niech z ciebie zedrze, coś przetrwonił, DZIAD A Bóg mię chronił. SAMUEL Chcesz pomsty? DZIAD Ja cię mam w sieci. SAMUEL Kajdan na ręce? — DZIAD Chcę tobie kajdany. SAMUEL Jak mię ty sięgnąć chcesz? DZIAD I ty masz dzieci! SAMUEL Dzieci!? Słuchajno, ty szczwany; DZIAD A ja chcę kary! — SAMUEL Co ty wiesz?! Czego żądasz!? DZIAD Zapłaty!! SAMUEL Dam ją, jakem nad cię bogaty. DZIAD Przyjmę tylko w równości. — my ze sobą gadamy w szczérości. SAMUEL Tyś na mnie nastawał! DZIAD Chciałem zabić. SAMUEL Więc miałeś więzienie. DZIAD A w więzieniu znalazłem sumienie: SAMUEL Mam papiery. DZIAD Krzywdy dokumenta. SAMUEL Dałeś rękę. DZIAD A ot niech przeklęta! SAMUEL Ty, — no — choćby to i słuszność twoja, DZIAD Nie chcę. SAMUEL A tyś je zawsze brał. DZIAD To ja się podlił. SAMUEL A teraz ty co? DZIAD Ja się wymodlił; SAMUEL Blaszka. DZIAD A ten wzięty SAMUEL Cóż to wszystko? DZIAD Wszystko poświęcane SAMUEL Ty sam jak stary czort. DZIAD Ja czort święcony. — (oddala się w sień i znika) NATAN (wchodzi ze sieni) SAMUEL Czy skończyłeś te twoje konszachty? NATAN Z Jewdochą? SAMUEL Nie z Jewdochą. NATAN Popisałem już wczora kontrakty. SAMUEL Żebyś ino nie odszedł z darmochą. NATAN Jakto? SAMUEL Że się wadzisz z tą płochą. NATAN No już ona nie zda. SAMUEL Zdadzą inni. NATAN Stary? SAMUEL Myśmy powinni NATAN No, tego pijaka. SAMUEL ...Ojca! NATAN Ojciec?! To jego trza kupić. SAMUEL Nie można. A ty się ogłupić NATAN To jedno potrzeba: SAMUEL (podstępnie, z wahaniem) Trza tejże chwili NATAN No a — co z nią? — — SAMUEL Z nią się zgodzić. NATAN Jak się zgodzim... SAMUEL To nie będzie szkodzić. NATAN No to zmilknie. Potem ja wyjadę. SAMUEL Może stary wróci do więzienia NATAN Ino, że jak tu tę zdradę SAMUEL Trzeba myśleć... — NATAN Obmyśleć. SAMUEL Wykonać. NATAN (nagle) Ja...?! SAMUEL Ty! — ! NATAN A rzecz przysądzić...? SAMUEL ...Innemu. NATAN Komu!?...! SAMUEL Juści niewinnemu. NATAN To nic. — Macie ojciec kogo? SAMUEL Tybyś więc, —?! — ? NATAN Juści, — no a czemu? SAMUEL Ty się nie ulękniesz w czynie? NATAN Nie. — — SAMUEL A Bóg...? NATAN To chwilę — a potem strach minie. (oddalają się do alkierza) (ze sieni wchodzi Dziad i Jewdocha) DZIAD ...Jéwdocha!? JEWDOCHA A no juści Jéwdocha. DZIAD A wiesz ty z czém ja przychodzę? JEWDOCHA Coś się ze starym swarzycie? DZIAD Ja cię chcę kupić. JEWDOCHA Zaś wam ta znowu po dziwce? DZIAD A wiesz ty, że oni są chciwce, JEWDOCHA Ano są moje panowie. DZIAD A wiesz gdzie twoi ojcowie — ? JEWDOCHA Cóż wam to o ojców się pytać DZIAD A ojciec...? JEWDOCHA Matuś poklęli. DZIAD Ojca!? JEWDOCHA Na czarciej służbie. DZIAD Niemów, — psie! JEWDOCHA Wy co, stary sęku? DZIAD ...Jak ja na ręku niańczył dońkę... JEWDOCHA A — ...co? — Wyście znali DZIAD A ty była zamożna, bogaczka. JEWDOCHA A co, — — gdzie? — DZIAD Tu, na tym dworze. JEWDOCHA A dzisiaj ja posługaczka DZIAD Gaździonka!! JEWDOCHA ...A może. — DZIAD I tobie się nie cnie? JEWDOCHA Bom nie znała to się widzę tu u proga mała, DZIAD Dziecko!!! JEWDOCHA To wy!! — ? DZIAD ...Ty poznała! JEWDOCHA Ja nic nie wiem i cóż mi poznanie? DZIAD Można się mścić. JEWDOCHA Komu wola. DZIAD Ty możesz. JEWDOCHA A ja nie mściwa. DZIAD Choćby o tę krzywdę twoję. JEWDOCHA O moją, to ja wiem, — to prawo moje. DZIAD A ty, ty, — ty się sprzedała!! JEWDOCHA (z mocą, groźnie) Nie!!! DZIAD Ty podła, ty... JEWDOCHA (cicho) — — — Ja kochała. — DZIAD A ty wiesz okrutna przeklętnico, JEWDOCHA Widać nie warta. DZIAD Z kościoła cię wyżenie ksiądz, JEWDOCHA Skarżcie. DZIAD Aż ty na kościelnym progu, JEWDOCHA Ja niechcę żyć! — DZIAD Ty bluźniercza, ty się chcesz uchylać JEWDOCHA A chcę. DZIAD Jakim ty czołem? JEWDOCHA Spokojna. DZIAD Potępiona, o zgroza! JEWDOCHA Nie groźcie wy mnie księdzem, kościołem, DZIAD Dyablim łupem JEWDOCHA W niepamięć, — to i wszystko się skończy, DZIAD Opętana! JEWDOCHA Ja we snach się widzę, DZIAD ...Palony!! JEWDOCHA Nie. DZIAD Złe nie dało, nie śmiałaś. JEWDOCHA Teraz niechcę. DZIAD Ty się chronisz od bożego stoła JEWDOCHA Kościół, ojcze, nie jedyny DZIAD Znaszże ty inny? JEWDOCHA Śmierć. DZIAD To śmierć cię woła! JEWDOCHA Nie mam winy (Dziad odbiega do sieni) NATAN (wychodzi z alkierza; pochyla się nad Jewdochą) No — ? Cóżeś tak upadła? JEWDOCHA (ostro) Nie rusz mnie. NATAN Pobił cię? — Wstańże! — Co — ? JEWDOCHA Nie rusz mnie. NATAN Cicho! JEWDOCHA Bom jest we złości rozjadła. NATAN Co, — ??! JEWDOCHA Skończ ty ze mną raz! NATAN Na co — — ? Ty chcesz? JEWDOCHA Gdzie ty jedziesz!? NATAN Ty przecie wiesz. JEWDOCHA Ty się żenisz! NATAN A kto ci powiadał? JEWDOCHA Ja wiem. — A, a jak się mienisz. — — NATAN No to i cóż tobie — ? JEWDOCHA Cóż mi ta... NATAN No to co ty chcesz — ? JEWDOCHA By się wszystko raz ze mną skończyło. NATAN No... czekaj... JEWDOCHA Nie chcę! NATAN Gadać nie dasz. JEWDOCHA Nie trza! Po próżnicy. NATAN (chce iść) No to? JEWDOCHA (chwyta go za chałat) Stój ty! NATAN Cicho! — — Czego? JEWDOCHA Śmierci!! — NATAN Cicho! Cicho! JEWDOCHA Zabij mnie ty. NATAN Co ty gadasz? Cóżeś ty słyszała? JEWDOCHA Co ty się boisz? — Czego? NATAN Co ty powiedziała? — Co to?! JEWDOCHA Ot z podszeptu złego. NATAN (trzęsie się) Co to? Kto szeptał? Ty nas słuchała? JEWDOCHA Kogo? — Ty tchórz, — ty, ty — podły! — NATAN Cicho! JEWDOCHA Zdam, powiem, rozkrzyczę, jak wy ludzi w światy wywozicie NATAN Cicho! JEWDOCHA Jak ty twoje dziecię NATAN Cicho!! JEWDOCHA Zabijać! NATAN Ciebie zamkną! JEWDOCHA Z tobą, z tobą zwiążą. NATAN — Głupia ty! — JEWDOCHA Jak ty mnie truć się dał, gdym zaszła w ciążą. NATAN (odsuwa się od niej w głąb) Ty... ty... kłamiesz! kłamiesz!! JEWDOCHA Co? — — Teraz ty się łamiesz To jego płacz słyszę okropny, NATAN Cicho! — Cicho! — Ty szalona! — JEWDOCHA Ja kryć nie chcę, nie umię, NATAN Cicho! (mocuje się z nią, jest słabszy) Ty, — to już — co ty chcesz — jak chcesz... JEWDOCHA Jak ty moją zatraciłeś duszę. NATAN Chcesz...? JEWDOCHA Chcę. — — Musisz. NATAN ...Muszę... JEWDOCHA (puszcza go; dźwiga się) A potem ty się żeń z tą ręką krwiącą. NATAN (trzęsie się) Okropna ty, — okropna — — (odbiega) JEWDOCHA Będzie mi Spokój Bóg, jak w dół mię wtrącą. (odchodzi do komory. Drzwiami od sieni wchodzi) URLOPNIK (w białej kurcie sukiennej, wykredowanej, z guzikami mosiężnemi; w czapce i spodniach niebieskich; młody, czerwony jak burak; włosy krótkie jasne żółte) Jedzie Jaś, jedzie Jaś JOAS (wybiega z alkierza na śpiew) (rzuca się na szyję urlopnikowi) O ty mój ptaku, nauczycielu ty mój, będziesz tu ze mną u ojca? URLOPNIK Może. JEWDOCHA (wyszła z komory) (do Joasa) No idź ty. JOAS Będziesz z nim co mówić? (odchodzi do alkierza) JEWDOCHA (upada przy nogach urlopnika) URLOPNIK Cóż teraz z tobą będzie? JEWDOCHA Do więzienia. URLOPNIK Kto? JEWDOCHA Ja. URLOPNIK Nie ty, ale on. JEWDOCHA Jak?URLOPNIK Ostaw to mnie. JEWDOCHA On ich tam nie wiedzie do żadnej roboty, ino na zepsucie. — Ja go znam. JEWDOCHA (powstaje, gdy wchodzi:) NATAN (za nim wchodzą dziewczęta) Jewdocha, piwo dla panienek. JEWDOCHA (podchodzi do lady; — nalewa piwo) JUKLI (obrośnięty dziko nastrzępionym włosem jasnym żółtym; z oczyma złotemi; w ubraniu przejrzystem i przeświecającem, jak sito, barwy popiołu i prochu; boso). (na tyle głowy połamany półcylinderek z szerokiem rondkiem) (wchodzi z koszem i workiem) (wszedłszy, puka w wewnętrzną deskę drzwi) Ho! ho! Panny gdzieś jadą? DZIEWCZYNA Za zarobkiem. JUKLI A z kim? DZIEWCZYNA Same.JUKLI Jukli nie pójdzie nigdzie, Jukli głupi, Juklemu tu dobrze; ztąd o milę jest jedno świństwo, ztąd dwie mile, wielkie świństwo, ztąd cztery mile, to jest ałgemeine szweinerei. (worek i kosz stawia pod ogrodzeniem) NATAN Ty nie bądź za mądry. JUKLI Natan, żeby ja był cygan, toby ja miał lepsze portki wdziać. — A Jukli będzie szedł do Raju po samych kwiatkach. Blaue Vergismeinnicht und rote Nelken. Ja mam sześć córek, to im się wszystkiem powodzi! A Jukli usiędzie u Abrahama na podołku w samym środeczku i będzie jadał cukierki z czystego miodu. NATAN Ty się w cudze rzeczy nie wtrącaj. JUKLI Ja ino na nasze rzeczy patrzę.NATAN Ty ino twoich rzeczy doglądaj a w cudze się nie mieszaj. JUKLI A to już jest taki kto inny, co ludźmi tak choćby i w korcu maku mięsza, że oni się swoi zawsze znajdą. NATAN Tak niech oni będą przy swoim a nie zazierają w cudze. JUKLI Co komu Pan Bóg dał, to niech to ma. A kto ma myto? Stary Samuel. A kto ma trafikę? Stary Samuel. A kto ma loteryę? Stary Samuel. A kto ma tartaki? Stary Samuel. A kto ma dostawy wojskowe? Stary Samuel. A kto spławia drzewo? Stary Samuel. A kto ma majętności i włości? Stary Samuel. A Jukli niema ani majętności, ani włości, ani tartaku, ani loteryi, ani myta, ino ma swoją Lorę i swoją Feigę i Rebekę i Sarę i Liję i Rachelę i Jukli ma swój mały handelek. Co kto potrzebuje, to mu przyniesie. Jukli jest mała mucha. NATAN Niechże ciebie kto jak muchę kiedy nie zatarasi. JUKLI Nad Juklim czuwa On, co o każdej swojej musze wie i za każdą jednako się mści. Oko za oko. Ręka za rękę. On! Pan Zastępów, który jest Jeden. A za Nim stoją skrzydlate Trony i skrzydlate Cherubiny i skrzydlate Serafy i skrzydlate Aniołkowie i skrzydlate Archangieły a wszystkie z żelaznemi ostremi pałaszami. (odchodzi) DZIEWCZYNA (idzie z kuflem do urlopnika) Co, pan wojak nie pije? URLOPNIK Panna płaci? DZIEWCZYNA Będziecie pić? URLOPNIK No ja. JEWDOCHA (przynosi piwo) DZIEWCZYNA A możeby pan wojak nas odprowadził? Bo po nocy... URLOPNIK A gdzie? DZIEWCZYNA Do miasta. URLOPNIK A wy to same? DZIEWCZYNA My z nim; ale my rade, żebyście wy z nami.URLOPNIK No ja. Ino wpierw wstąpię do wójta, bo mam przykaz. NATAN (daje dziewczętom znaki) (i wywabia je do sieni) (poczem dziewczęta znikają w zamkniętej alkowie) NATAN (wraca ze sieni) (idzie ku urlopnikowi) NATAN Panie wojak. (częstuje go papierosami) URLOPNIK (bierze papierosa i zapala) NATAN (wyjmuje rewolwer z kieszeni) Umiecie to nabić? URLOPNIK No ja. (kładzie papierosa na stole, siada na ławie) NATAN (podaje mu patrony) URLOPNIK (nabija rewolwer) NATAN (przypatruje mu się) Po nocy nieswojo, do miasta daleko. URLOPNIK Do miasteczka blizko. NATAN To w inną stronę. URLOPNIK Przeciwną. NATAN Przeciwną. URLOPNIK (kładzie rewolwer na stole) NATAN (przykrywa rewolwer swoim kapeluszem) URLOPNIK A gdzie tu jest posterunek żandarmeryi? NATAN W miasteczku. A na cóż wam żandarmów? URLOPNIK Mam się meldować. NATAN Zaraz? URLOPNIK No ja, zaraz.NATAN Dziś? URLOPNIK No ja, dziś. NATAN Wy do miasteczka sami? URLOPNIK Jak wy do miasta. NATAN A skąd wy wiecie, że ja do miasta? URLOPNIK A boś z miasta. NATAN Tom tu w domu. URLOPNIK A tamte dwie na was czekają. NATAN Ja to wiem? Za robotą. URLOPNIK Macie ich książki? NATAN No mam. URLOPNIK A to czemu mówisz, że sam idziesz.NATAN To wybyście może poszli z nami? URLOPNIK A kiedy bo idę w stronę przeciwną. A gdzie wy ich to odwozicie? NATAN Ja jadę osobno. URLOPNIK Sam? NATAN Do miasta z niemi. URLOPNIK Dalej sam? NATAN No tak. URLOPNIK (kładzie rękę na kapeluszu na stole) To na to wam potrzeba? NATAN A co wy macie do mnie? URLOPNIK A bo ty chcesz uciec! NATAN Przed wojskiem.URLOPNIK Przed nią. (w głębi sieni we drzwiach od gościńca pokazuje się Jewdocha) NATAN A ona wam co? URLOPNIK (rzuca kapelusz Natanowi) Siostra, ty psiakrew żydowska. NATAN (schyla się po kapelusz) URLOPNIK (bierze rewolwer ze stołu i chce go schować do kieszeni) NATAN (chwyta go za rękę) (szarpią się tak; wpadają do sieni) (na zgiełk wybiega z alkowy:) SAMUEL (we drzwiach alkowy ukazuje się:) JOAS (patrzy za ojcem) SAMUEL (nagłym ruchem zamyka drzwi z izby do sieni) (słychać zgiełk) SAMUEL Joas! Joas!! — — JOAS Ojciec, wy co? SAMUEL Zamilknij, dziecię kras. JOAS Co tam — ? SAMUEL Niezrywaj się, nie ruchaj. JOAS Ojcze, jak oczy twe surowe? SAMUEL Szczęść twego ojca to wydzierce; JOAS Ojcze tam brat był. SAMUEL Tam morderce! JOAS Ach ojcze, twoje bije serce, (chwila wyczekiwania) SAMUEL (w oczach Joasa) (powtarza gesta umówionej zbrodni) (pada strzał) (słychać wykrzyk Jewdochy) (wbiega Natan wystraszony) SAMUEL (do Natana) Ty uciekaj, uciekaj. NATAN On uciekł. SAMUEL On nie ucieknie. Ty uciekaj. NATAN A gdzie? SAMUEL Do miasta, do miasta. (daje mu pieniądze) NATAN (chwyta pieniądze) (w tej chwili) (za drzwiami jęczy:) JEWDOCHA (pociąga drzwi) (czołga się na próg) (włosy zwieszone) (warkocze wlokące się po ziemi) (czołga się przez izbę) (w sieni pokazuje się żandarm) JEWDOCHA Przyjmijcie mnie na tę ostatnią chwilę skonania, — niech umrę tam, gdziem zaznała tego okrutnego, śmiertelnego kochania, — tam do komory. (wlecze się) (podtrzymywana przez Feigę, starą żydówkę) FEIGA Co się stało? Co się stało? Żeby ja tak zdrowa była. ŻANDARM (wchodzi) (w tej chwili dwóch innych żandarmów prowadzi urlopnika) (wchodzą) (zajeżdża wóz) SAMUEL (popycha Joasa do alkowy) (wchodzą:) NAUCZYCIEL, WÓJT, SĘDZIA, APTEKARZ. SĘDZIA (w szerokim czarnym surducie długim, z szerokim białym gorsem w wyciętej kamizelce; kołnierzyk wykładany; wąs żółty, twarz różowa, czoło białe, łysawy; cwikier w złotej oprawie na końcu nosa) Musimy ich przepytać.NAUCZYCIEL (otyły, szpakowaty; w zarzutce oliwkowej wypłowiałej, w półokrągłym kapeluszu sztywnym brązowym zrudziałym; w kamizelce żółtej w kwiateczki; w stojącym wysokim kołnierzyku) Niby tego przesłuchać. SĘDZIA Pan będzie spisywał. NAUCZYCIEL Niby tego piórem. SAMUEL (przynosi papier, kałamarz i pióro) SĘDZIA (do Natana) Jak się to stało? NATAN (pytającym wzrokiem patrzy na Samuela) SAMUEL Kto ma mówić? SĘDZIA (do Natana) Jak się nazywasz? NATAN (oddaje swoją książkę) SĘDZIA (do Samuela) Syn wasz?SAMUEL Syn starszy. SĘDZIA Macie drugiego? SAMUEL On na nic nie potrzebny. SĘDZIA W jakim wieku? SAMUEL Dziecko. URLOPNIK On już duży. SĘDZIA Przyprowadzić. ŻANDARM (chce otworzyć drzwi od alkierza) (ale są zamknięte od wewnątrz) JUKLI (wraca) SĘDZIA Na co te drzwi zamknięte? SAMUEL Szabes. NAUCZYCIEL Tam się w środku palą świeczniki; niby tego szabes.APTEKARZ (blondyn, wysmukły o pociągłej twarzy; w błękitnym krawacie w białe kropki, zawiązanym w dużego motyla; w jasnym ubraniu; w lakierach) Ta co? WÓJT (we fiołkowym kabacie krótkim, w szarym włóczkowym szaliku, szarych spodniach, wysokich butach błyszczących; z wąsem przystrzyżonym; z grzywą włosów równo z czołem; barczysty, suchy) Otworzyć. SĘDZIA Otworzyć. NAUCZYCIEL Niby tego otworzyć. APTEKARZ Ta co? ŻANDARM (stuka we drzwi) SAMUEL On nie otworzy. SĘDZIA Każcie sami. SAMUEL Joas, Joas, otwieraj. JOAS (otwiera drzwi z alkierza) (wchodzi) SĘDZIA Tyś jest syn młodszy? JOAS Jam jest. (ręce na piersiach skrzyżował) ŻANDARM (patrząc w izbę) Tam są jakieś dziewczęta. SAMUEL Zgodziły się na służbę. ŻANDARM Wychodźcie z tamtąd. DZIEWCZĘTA (wychodzą z alkowy z tobołami) (mówią obie naraz) Do niego. (wskazują Natana) ŻANDARM Gdzie macie wasze książki? DZIEWCZĘTA U niego. ŻANDARM A gdzie wy chcecie służby? DZIEWCZĘTA My miały jechać na służbę.ŻANDARM A gdzie? DZIEWCZĘTA My nie wiemy. NAUCZYCIEL Niby tego, niewiedzą. APTEKARZ Ta co? ŻANDARM A kto będzie wiedział? DZIEWCZĘTA Ten pan wie. (wskazują Natana) SĘDZIA Gdzie to miało być? NATAN No ja ich miał odprowadzić do biura. ŻANDARM A biuro gdzie? NATAN W mieście. ŻANDARM W mieście — gdzie? NATAN No tam miał nas czekać taki pan, co ma adresy do tych miejsc i onby im adresy dał, gdzieby chciały iść.SĘDZIA To pan nie wiesz, gdzieby one poszły? NATAN A bo to mnie już nieobchodzi. NAUCZYCIEL Niby tego, to go już nieobchodzi. APTEKARZ Ta co? ŻANDARM A to jest niedozwolone. NATAN To jest dozwolone, to jest uczciwy zarobek, to jest prawo. ŻANDARM To nie jest prawo. WÓJT To jest psie prawo twoje złodzieju. Dzisiaj. NAUCZYCIEL Niby tego, to jest jego psie prawo. APTEKARZ Ta co? ŻANDARM (do Natana) Cicho być — NAUCZYCIEL Niby tego, mordę stulić. APTEKARZ Ta co?SĘDZIA (do Natana) Podpiszcie się. NATAN (zbliża się do stołu) NAUCZYCIEL (podaje mu pióro) NATAN (podpisuje się) SĘDZIA Mów pan, jak się to stało? NATAN To jest łajdak. (pokazuje urlopnika) Pijanica, awanturnik, zawadyaka, bił się ze mną, — szarpał, bił moją głową o mur w sieni, przypierał mnie; — strzeliło. Czy ja wiem jak? Ja nie wiedział, że kto stoi tam. SĘDZIA To był przypadek? NATAN (milczy) NAUCZYCIEL Niby tego przypadek. APTEKARZ Ta co?NATAN Sądźcie sami. SĘDZIA (do urlopnika) Mów ty, jak to było? URLOPNIK On mnie, ta bestya piekielna, szarpał, on ściskał mi dłoń, zawarł pięści, za palec ciągnął. SĘDZIA Czyście widzieli, że kto za wami stał? URLOPNIK Widziałem. SĘDZIA To nie był przypadek. URLOPNIK Sądźcie sami. NAUCZYCIEL Niby tego. APTEKARZ Ta co? SĘDZIA Podpiszcie się. URLOPNIK Krzyżykiem? SĘDZIA Krzyżykiem. WÓJT Nie zna pisanego. Dzisiaj.NAUCZYCIEL Analfabeta. Niby tego. APTEKARZ Ta co? SAMUEL (pokazując Natana) On sobie weźmie adwokata, on będzie odpowiadał z wolności. Ja tu za niego składam kaucyą, dwa tysiące reńskich. (dobywa pieniędzy) NAUCZYCIEL Niby tego, pieniądze. APTEKARZ Ta co? SĘDZIA To na czyje ręce? SAMUEL Na ręce pana sędziego. (kładzie przed nim na stole) ŻANDARM (do urlopnika) A my pójdziemy. URLOPNIK Pójdziemy. ŻANDARM (wstaje) (wyjmuje z kieszeni kajdanki i nakłada urlopnikowi) URLOPNIK (podaje ręce) SĘDZIA (do urlopnika) Toście winni? URLOPNIK Sądźcie sami. NAUCZYCIEL Niby tego winien. APTEKARZ Ta co? JOAS (płacze) (do urlopnika) Mój drogi, mój śpiewaku, tyś mnie tak uczył pieśni od tych ptaków słuchać. (do sędziego) On nie winien. SĘDZIA Kto winien? SAMUEL To głupiec, to dzieciak, to obłąkaniec, to waryat. WÓJT (do parobków) Idź no do Sapety, niech da konie i wóz dla pana żandarma. PAROBEK (odbiega) Zaraz.JOAS (wskazuje Natana) On winien — on zły duch — on bies. SAMUEL Milcz, milcz, ty szczeniaku! JOAS Ojciec mój, widzicie? — Patrzcie, na te jego rysy po twarzy; marszczy się, brwi ściąga — a tu napisane — zmawiali się, zmawiali. (wskazuje ojca) On winien. Mówi Pan: (głosem strasznym) On winien!!! SAMUEL (drży, trzęsie się w złości) (pięście zaciska i wznosi) (nagle ręce składa błagalnie i palec na ustach kładzie) JOAS Ach!!! (strasznym krzykiem) Ojciec!!! (z otwartemi ustami i rękoma rozkrzyżowanemi) (z oczyma otwartemi zatacza się) SAMUEL (chwyta go w objęcia) WSZYSCY (podbiegają) SĘDZIOWIE (podnoszą się od stołu) SAMUEL (patrzy w Joasa martwiejącego) Gdzie on jest? NAUCZYCIEL Niby tego, omdlał. APTEKARZ Ta co? SAMUEL (słucha przy sercu chłopca) Tu go niema. (głośno) Cicho! — (szeptem) Cicho. (przy ustach chłopca) Tu go nie ma. ty skarb, ty mój skarb, ty pałace, ty raj, (nasłuchuje) Słyszycie? — Gra skrzypka, gra, — jego skrzypka gra. (układa trupa na ziemi) Umarł — umarł. (idzie do alkierza) JUKLI (idzie do alkierza, przynosi prześcieradło i przykrywa trupa) SAMUEL (wraca z alkierza, przynosi skrzypce) (uśmiecha się) (całuje skrzypce) (kładzie na piersiach trupa) Ty graj, ty grajku mój — ty graj. (nakrywa głowę rańtuchem w czarne pasy) (wskazuje urlopnika) Puśćcie go wolno. (wskazuje siebie) No ja winien tej śmierci (pokazuje syna) tę śmierć — Bóg mnie to winien! Oto mię dziecię — syn piętnuje Mnieś zabrał dziecko moje. i wyrzec Słowo (słychać dzwonek) (w sieni) CHŁOPAK (dzwoni) ŻANDARM Miejsca! — KSIĄDZ (wchodzi) Pokój temu domowi. WÓJT Na wieki wieków. KSIĄDZ Pochwalony Jezus Chrystus. WÓJT Na wieki wieków. NAUCZYCIEL Niby tego. Amen. (Ludzie wsiowi tłoczą się w sieni) FEIGA (wychodzi z komory) WSZYSCY (klękają) (zdejmują kapelusze) KSIĄDZ (wchodzi do komory na prawo) (zabierają tam światło) DZIAD (ze sieni przez izbę wlecze się na kolanach ku drzwiom komory) WSZYSCY (pozostają w ciemności, gdzie z okna szabaśnego odblask świec za zasłoną białą) (ze drzwi komory pada smuga światła na klęczących) DZIAD (bije się w piersi i przesuwając różaniec) Powrócisz mnie Panie wszystkie, które wziąłeś. Albowiem rzeczono: Tyś jest, który byłeś i będziesz. |
